poniedziałek, 30 grudnia 2013

Chłodnym okiem - Assassin's Creed IV: Black Flag

Witam!

     Jak wiadome nowy AC IV Black Flag miał swoją premierę już kilka tygodni temu. Wiele osób powiedziało by mi, że z tą recenzją się spóźniłem. Jednak jak wiecie nie będzie to kolejna nudna recenzja w stylu ale gra jest zajeb.. tam ma parę niedociągnięć ale i tak zaje... Nie wolno recenzentowi przecież pisać, że coś jest fajne tylko dlatego, że ten tytuł ma renomę. Nie wolno nigdy lecieć populistycznie :). Od razu zaznaczę, że jest to pierwsza część recenzji. Druga ukaże się wtedy gdy przejdę cała grę.

     Zacznijmy, więc tym razem nie od samej rozgrywki, a od fabuły. Jak wiemy z poprzednich część Desmonda szlak trafił. No po prostu kopną w kalendarz i już. Nic dodać nic ująć to w sumie nasza wina :D. Wcielamy się więc w postać... No właśnie kogo to zbytnio nie wiadome. Jesteśmy już od początku gry w siedzibie Abstrego w Kanadzie. Jednak nie jest to typowe laboratorium badawcze, bowiem siedziba to odpowiada za tworzenie gier opartych na wspomnieniach znanych ludzi. Dowiadujemy się już na początku, że Abstrego współpracuje ze studiem (jak nie trudno się domyślić UBISOFTEM :D) odpowiedzialnym za tworzenie superprodukcji.
My jako, że jesteśmy leszczami musimy grzecznie iść pod pozorem ogólnego kiczu i miłości do naszej postaci do naszego stanowiska pracy. Jak wiadomo są to tylko pozory. Już po przejściu prologu zostajemy poinformowani, że mamy skupić się na obserwatorium. Czym do chole...? No i tutaj wchodzimy w świat Edwarda naszego zacnego pirata, który ma żonę. Zaraz, zaraz ma żonę pirat co gdzie jak ? Już nawet pirata mi Ubisoft skapcanił :D. No nieważne wróćmy do historii naszego pirata, który to na szczęście przynajmniej jest uzależniony od alkoholu, a że zostawia go jego własna żona bo pije (phi co to za powód) to wyrusza on w świat szeroki gdzie jego okręt dostaje wpier.. od jakiś tam wojskowych ubranych w za szeroki dres. Jako, że jak wiadome nie możemy zginąć już na rozgrzewce  ( a szkoda bo bałby ciekawa sytuacja włączyć grę i w 10 min ją przejść :D) cudem udaje nam się dostać na wyspę razem z Assasynem. Tak, tak ich nic nie zabije. No i oczywiście nasz Edzio jako, że jego Ego jest większe niż prezydenta USA to zabija go, zabiera ubranie i sprzęt i wyrusza w przebraniu tegoż assasyna na Hawane gdzie spotka się z templariuszami :). No i tutaj już nie będę Wam opisywał dalej, bo może ktoś jeszcze nie grał w AC i nie wie co jest dalej. Powiem tylko tyle, że taki z Edwarda assasyn jak ze mnie Doda no ale pirat z niego dobry :).

     Rozgrywka, bo o niej trzeba powiedzieć nie różni się zbytnio od tej znanej z poprzednich części. System walki, broni, dodatków i polowania oraz wytwarzania znany jest z poprzedniej części o walecznym Indianinie. Jeśli natomiast chodzi o samą walkę na morzu to ta uległa znaczącej zmianie. Przede wszystkim mamy swobodę gdzie płyniemy co atakujemy i na co płyniemy. Jako, że do dyspozycji mamy kilka rodzajów kul i systemów ostrzeliwania to walka morska przynajmniej na początku wydaje się być ciekawa. Mamy też trzy rodzaje szybkości płynięcia. Pierwsza to wolna dobra na manewrowanie, druga do szybkiego ataku, taranowania i przyjmowania fal, a trzecia to do podróży po mapie, która jest nawet całkiem spora. Nawet muszę przyznać, że czasem jestem cholernie wściekły gdy muszę płynąć na drugi koniec mapy bo nie mam żadnego znacznika czy miasta odkrytego w pobliżu (jest szybka podróż). Warto jeszcze tutaj wspomnieć o tym, że nasz statek to nie jest prze kozacki przez co potrzeba go modernizować, gdyż możemy potem być leszczami :D. bycie kozakiem potrzebne nam jest do rabowania innych statków i sprzedawania ich dóbr (cukier i rum). Na plus zasługuje fakt, że w nowym AC IV pieniądze nie rosną na drzewach i trzeba się nieźle napocić by zebrać sumkę, która i tak pójdzie nam szybko na modernizację czy to postaci czy naszego ukochanego statku. Tutaj nawet warto pochwalić programistów i twórców z Ubisoftu. Jednocześnie jeśli chodzi jeszcze o sam system poruszania się na lądzie to szału nie ma bo po cóż miałby być :p. Chodzimy i wspinamy się tak jak w poprzednich częściach. Dziwi mnie tylko fakt, że nasza postać ma Sokoli Wzrok. Przecież on tylko zajumał płaszcz assasyna. Wniosek jest prosty chcesz widzieć na lekko niebiesko i do tego zaznaczać postaci wzrokiem idź zabij assasyna i zabierz mu płaszcz :).

     Co do samych lokacji i oprawy audio-wizualne to ta stoi na wysokim poziomie. Modele postaci, wody wysp broni, statków, miast i całej reszty jest ładny i dobrze osadzony w tamtych realiach. Jednocześnie na plus zasługuje wygląd zjawisk pogodowych, które czasem potrafią dać w kość (zdobądźcie sobie fort podczas sztormu - prawie niewykonalne). Mamy, więc mgliste poranki oraz niespokojny sztorm z trąbami powietrznymi lub też piękna bezchmurną pogodę. Trzeba też przyznać twórcom, że naprawdę ilość lokacji jakie oddali nam do zwiedzenia jest ogromna. Mamy jakieś tam jaskinie, duże miasta, małe miasta, wraki, wysepki itd. Jednym zdaniem nie będzie nam się nudzić.
    Ciekawostki z reszty gry. Możemy w grze oprócz zabijania hord biednych żołnierzy zabijać też zwierzęta czy to morskie (rzucamy jak atleta harpunem) czy to normalnie szczałem. O tyle są one nam potrzebne do tego, że z ich zacnych skór możemy zrobić sobie odzienie i różne przydatne sakwy(skóry można też kupić u handlarza, tylko są one choler.. drogie). W późniejszym etapie gry potrzeba jest przecież większa ilość zdrowia czy kul. Mamy tez porozrzucane po całym świecie przy trupach mapy skarbów. Chociaż te, które do tej pory znalazłem to szału du... nie miały to i tak jest to miłe urozmaicenie. Oczywiście jak to w serii AC spotkamy ciekawe postaci historyczne, które tylko dodają historycznej nuty do całej produkcji.

     Powiem jeszcze krótko o samych misjach. Mamy jak wiadome misje główne, poboczne oraz zabójstwa. Misje poboczne to np: zdobycie wszystkich kluczy templariuszy i pomoc assasynom w potrzebie. Misje zabójstwa to po prostu idziesz i zabijasz za marny albo i nie marny 1000 złota czy czego to tam (nie jest to dużo uwierzcie mi). Nie ma, więc co się zbytnio rozwodzić na temat misji w assasyn creed bo jest ich w sumie jakby zliczyć wszystkie to całkiem sporo, jednak niektóre są nudne (jak zabójstwa) i do nich wraca się tylko wtedy gdy naprawdę potrzeba gotówki. Warto jeszcze tutaj dodać, że osoby co mają bzika na punkcie zbierania to będą zadowoleni. Po mapie są porozrzucane jakieś tam klucze fragmenty animusa itp. Jednym słowem jak nie macie co w życiu robić to w AC IV BC będziecie skakać jak pszczoła z kwiatka na kwiatek po mapie.

     Podsumowując, jako, że nie przeszedłem sczesze całej gry to nie wydam końcowej oceny. Jednak to co do tej pory w tej grze dokonałem daje mi pewien przywilej napisania tutaj kilku plusów i kilku wad. Jedną z poważniejszych wad jest to, że musimy trochę misji głównych przejść by móc kupić wszystkie gadżety do swojego statku. Inaczej, bowiem pisze nam, że nie możemy obecnie kupić tej rzeczy, zrób więcej misji głównych. Ubolewam też nad intelektem wrogich jednostek. O ile nie mamy co się porywać w początkowej fazie na większe okręty o tyle te na równi z nami lub ciut lepsze rozwalimy bez żadnego ale. Wystarczy tylko opracować sobie technikę ataku i ciągle ją stosować, a wygramy z każdym kto nie jest większy od nas x2 :D . Na minus zasługuje jeszcze rola assasynów, ponieważ w tej grze tak naprawdę Edward jest sam ze swoimi piratami i to jest jego zakon. Zakon w tej grze to taki dodatek aby podtrzymać tradycję (możliwe, że w późniejszym etapie gry się to zmieni ale teraz tak to wygląda).  Na plus w sumie zasługuje cała reszta, którą wymieniłem w tym artykule. Ogólnie, więc polecam zagrać w tą grę, ponieważ mile umili nam wolny czas i nawet poczujemy się w pewnym momencie jak piraci :).

PS: Jeśli macie jakieś pytanie proszę pisać w komentarzach pod postem na facebook lub google+. Ewentualnie na e - mail poprzez formularz kontaktowy na dole strony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przed publikacją KOMENTARZU musisz wybrać profil np: anonimowy, który jest nad przyciskiem OPUBLIKUJ